Sunday 12 January 2014

New Year, New Life...

Na pewno większość z Was zrobiła sobie podsumowanie minionego roku, spisała listę życzeń, cieszyła się z nowego okresu, gdzie można wiele zacząć "od początku" ale i dostała wątpliwości czy uda się tego wszystkiego dokonać. 

Mój miniony rok wyglądał tak - kilka miesięcy w Almatach, KZ ; miesiąc w Polsce u mamusi i z dziewczynami ; parę miesięcy w Nicei, FR ; ponad miesiąc w Iżewsku, RU ; w międzyczasie ciągłe kilkudniowe lub tygodniowe pobyty w Londynie, UK. Dużo podróżowania, sporo zmian, lotów, oczekiwań, tachania bagażu, nowe miejsca, nowi ludzie, nowe znajomości i przyjaźnie. Działo się działo. Dzięki temu dowiedziałam się, żę o ile łatwo odnajduję się w nowym miejscu, o tyle nagła zmiana miejsca "zamieszkania" wywołuje u mnie mętlik, sprzeciw, poczucie zagrożenia i ogólną awersję do życia przez krótką chwilę. Stwierdziłam, że zdecydowanie za dużo czasu poświęcam na gry komputerowe (może i mnie właśnie ten sposób relaksuje ale myślę, że najwyższa pora przerzucić się na coś innego - jest przecież tyle innych rzeczy do zrobienia). Dowiedziałam się, że może i lenistwo jest przyjemne, ale potem bardzo ciężko jest wejść z powrotem w prawidłowy trybik pracy. 


Nie wiem czy znacie ten przesąd - ale ponoć jak się spędzi 1 stycznia tak będzie wyglądał cały nasz następny rok. Muszę przyznać że mi się to sprawdza. Jeśli 1 stycznia prowadzę dość aktywnie, jak to bylo na przykład właśnie w 2012 roku, to i rok mam pełen werwy i aktywności. Jak 1 stycznia 2013 roku przespałam i nie porobiłam nic a nic produktywnego - pod takim znakiem minął mi właśnie cały 2013 rok, mimo mych usilnych zrywów i porywów dp działania - co można zaobserwować na blogu. W tym roku razem z koleżanką postanowiłyśmy spędzić 1 stycznia aktywnie - zaplanowałyśmy gotowanie, spacer, kupę smiechu z dobrą komedia, ja chciałam do tego poćwiczyć jeszcze kaligrafię. Część się nam udało zrealizować niestety najbardziej oczekiwanego spaceru nie - lało usilnie cały dzień a my chodziłyśmy lekko osowiałe. Ale był to dobry dzień i w sumie i tak nam wyszedł. Ja postarałam się więc przełożyć robienie tego wszsytkiego na cały pierwszy tydzień stycznia. I tak każdego dnia starałam się w miarę swoich możliwości robić coś innego (po pracy oczywiście) : spacerowałam ponad godzinę , skończyłam czytać świetną książkę , poćwiczyłam kaligrafię ,  odwiedziłam kuzynkę w innym mieście , zrobiłam porzadki w domu , poświęciłam czas swojemu chłopakowi (może jednak uda się uratować nasz związek) . Każdego dnia starałam się zrobić coś ważnego dla mnie i mojego życia w 2014 roku. Do tego, z czego najbardziej jestem zadowolona, wróciłam do swoich codziennych porannych i wieczornych medytacji z Louise Hay. Nie wyszło mi tylko gotownie - to mi parę razy były przygotowywane posiłki przez koleżankę i znajomych (miła odmiana i jak pysznie!) . Bardzo się z tego cieszę i mam nadzieję, że w tym roku to ktoś będzie dla mnie gotował od czasu do czasu! W sumie starałam się robić coś w różnych dziedzinach - zdrowie , czas wolny , związek , rodzina i przyjaciele. 

A jak u was zaczął się Nowy 2014 Rok? Z czego jesteście zadowoleni? Jakie macie oczekiwania względem niego? 
Pozdrawiam, 
Jyotika

P.S. To, że mnie nie było dwa tygodnie też nie jest zupełnie przypadkowe. W okresie świątecznym miałam bardzo ograniczony dostęp do internetu, z czego się bardzo cieszę! Poza moim ukochanym laptopem JEST życie, inne życie, poważnie! Pozdrawiam życząc spokojnej nocy!!! 

4 comments:

  1. Podsumowania są dobre bo pokazują nam gdzie jesteśmy a co być może przegapiliśmy :)
    Dla mnie rok 2014 będzie czasem wielu zmian, rozwoju i innego podejścia do pewnych kwestii.
    Wierzę w to, że uda mi się osiągnąć to co zaplanuję i tego życzę również Tobie :-)
    Pozdrawiam

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękuję Pawle - Tobie również życzę zrealizowania postawionych przez Ciebie planów w 2014 roku. A nie boisz się, że coś Ci się nie uda? Jak sobie radzisz z tym małym lękiem? Pozdrawiam :)

      Delete
    2. Zdaje sobie sprawę, że coś może nie wyjść, jednak traktuję to jako wskazówki "czego nie robić w przyszłości" :) Owszem człowiek ma prawo się zdenerwować, że coś nad czym pracował mu nie wyszło, ale czy jest to powód do smutku i porzucenia czegoś na zawsze? Nie :-)
      Pozdrawiam

      Delete
    3. Dokladnie. Ktoś kiedyś powiedział, że kto nie próbuje ten nie ma :) Zawsze jednak można (i tak jest czasem lepiej) posiadać plan awaryjny. Jak się coś nie uda - podszkolić się i przygotować na "kolejne zmierzenie się" :)

      Delete