Sunday 30 September 2012

Weekly's Evening Gratitude 14

To byl pracowity tydzien. Nastepny zapowiada sie rowniez podobnie. Co udalo mi sie osiagnac podczas minionych 7 dni? Mysle, ze wiele. Zlozylam prace zaliczeniowa Unitu4 kursu, moge miec tylko z nim problemy bo pomylilam daty. Bylam pewna iz mam zlozyc do 26 a okazalo sie, ze termin byl do 21, ja zlozylam prace 25 wrzesnia. Dzis skonczylam skladanie gazety Apple Bits dla Almaty International Women's Club. W 6 dni przygotowalam 32 strony miesiecznika. Napisalam ladny tekst o pozytywnym mysleniu, ktory sie w nim tez ukaze. Za pare dni sie nim pochwale. 
Mysle, ze to byl nie tylko pracowity tydzien, ale tydzien sukcesow. Praca nad gazeta naprawde mi sie podoba i czuje sie swietnie w tym, do tego zaliczony (mam nadzieje) kolejny dzial kursu, napisany maly artykul i to w dodatku po angielsku! Ciesze sie, ze udalo mi sie tyle osiagnac. Dziekuje za wolny czas jaki moglam na to poswiecic i za dobra zabawe, jaka przy tym mialam. Ciesze sie rowniez, ze udalo mi sie z kursem. Bylo tez latwo i przyjemnie. 
Dziekuje rowniez za czas, ktory moglam poswiecic na napisanie zaleglych emaili do znajomych. Ciesze sie, ze udalo mi sie wstawic pare nowych zdjec na FB z paru ostatnich tygodni. Bardzo milo wspominam spotkanie ze znajomymi z KZ, fajnie bylo ich zobaczyc - jakos w poprzednim tygodniu nam sie to nie udawalo. Do tego moge sie pochwalic nowym nabytkiem w szafie. Kupilam sobie ladne czarne pantofelki na platformie i stwierdzam, ze wygodnie sie w nich chodzi. Dziekuje za to, ze mam na takie wydatki i wyjscia pieniadze. 
Mialam male nieporozumienie z Lubym, ale udalo nam sie je sobie wyjasnic i ciesze sie z tego. Dziekuje, ze Matt umie powiedziec "przepraszam". Ciesze sie, ze moglismy spedzic razem caly dzisiejszy dzien i ze wczoraj zabral mnie na randke (poszlam w moich nowych pantofelkach). Bylo naprawde super. Dziekuje za to, ze jest inteligentny, oczytany, czuly i kochajacy. kazdy czasem popelnia bledy i ma zle dni.

"I forgive and I am forgiven."

Teraz juz pozno i pora zakonczyc dzien czyms milym jak napisala i polecila E.w swym najnowszym poscie: 

Czas zacząć walkę z odkładaniem od prostej zmiany. Zamiast planować, że jeśli się uda zrealizować zadanie, pozwolimy sobie na coś ekstra, zaplanujmy najpierw tę ekstra rzecz. Dzisiaj proponuję małą modyfikację - Kończ dzień czymś co lubisz. Zrób eksperyment: zasady są proste:
*na każdy wieczór najbliższego tygodnia zaplanuj ciekawe nagrody dla siebie - może to być spotkanie ze znajomymi, wyjście do kina, romantyczny spacer lub późne zakupy. Cokolwiek, co sprawi Ci przyjemność i sprawi, że z niecierpliwością będziesz oczekiwać końca dnia.
I tak ide robic sobie smaczna kolacyjke, po ktorej obejrze z Mattem jakis mily film i pojdziemy spac jak przystalo na grzeczne dzieci o normalnej porze. 


Thursday 27 September 2012

Time Alone

O roznych aspektach naszego zycia, ktore dobrze by bylo uwzgledniac, juz pisalam w poscie Whole Life Grid. Dzis chcialabym sie skupic na jednym polu - Time Alone. W swym poscie napisalam, jak on dla mnie wyglada 
"Ciesze sie kazda chwila, jaka spedzam sama, nie marudzac, ze nie mam do kogo sie odezwac, ani nie mam sie czym zajac. Zawsze wiem co moge zrobic z czasem, ktory posiadam tylko i wylacznie dla siebie. Nigdy nie nudze sie sama ze soba."
Dzis uswiadomilam sobie, ze nie chodzi tylko o moj czas dla siebie. Przeciez moj Luby tez tego potrzebuje! A ja strzelilam focha o to, ze on chcial i chce spedzic troszke czasu z dala ode mnie. Faktem jest, ze Luby nie zakomunikowal tego od razu. Nasz sposob rozmawiania czasem ... jest absolutnie zaprzeczeniem wszystkiego. 
Kiedy Matt wczoraj powiedzial, ze dzis ma wolny dzien, ja zalozylam, ze spedzimy dzien razem - lezenie w lozku do pozna, jakies sniadanie, zakupy, lazenie po sklepach, moze jakas kawa gdzies itp. Rano jak wstalam i sie wykapalam, umalowalam, on sie zapytal czy gdzies wychodze. Zdziwilo mnie to lekko i tylko odpowiedzialam pytaniem czy on by chcial abym gdzies wyszla. On odparl "nie". Zrobilam nam sniadanie i zapytalam sie czy mozemy dzis pojechac na zakupy bo pare produktow sie skonczylo itp.Wywiazala sie mniej wiecej taka rozmowa: 
Ja: Matt, chcialabym kupic pare rzeczy, mozemy pojechadz dzis na zakupy? O ktorej by Ci bylo wygodniej? 
Matt: Zrob mi liste, pojade sam. Polaze sobie po centrum handlowym, popatrze na ludzi, zjem swoje sushi, moze potem skocze do kafejki internetowej i wroce za pare godzin. 
Ja: ? Myslalam ze pojedziemy razem, ja tez bym chciala wyskoczyc gdzies na kawe i polazic po centrum handlowym, popatrzec sie na wystawy. Myslalam ze dzisiejszy Twoj dzien wolny spedzimy razem.
Matt: Przeciez spedzamy, zjedlismy razem sniadanie, lezymy w lozku, rozmawiamy. Ja chce troszke czasu dla siebie, posiedziec, pomyslec, poczytac o polityce i ekonomii, nie myslec o Twoich potrzebach, bo zaraz na bank bedziesz miala 100 uwag czy pytan. Chce odetchnac. 
Ja: To dlaczego nie powiedziales mi tego wczoraj, bym sobie zorganizowala jakies wyjscie do miasta, a nie siedziala w domu jak cwok. Ja tez bym poszla sobie gdzies, Ty bys poszedl sobie gdzies. Teraz Ty bedziesz zazywal atrakcji a ja bede siedziec jak debil w domu (juz nie dodalam, ze mam duzo roboty przy kompie w zwiazku ze skladaniem gazety...). Dlaczego nie powiedziales rano jak sie Ciebie spytalam czy chcesz abym wyszla z domu!
Matt: Bo chcialem zjesc z Toba sniadanie, lubie to robic, ale dzis moj dzien wolny po 9 dniach z Gerejem (jego podopieczny) i chcialbym odpoczac od jego i Twojej obecnosci... Pobyc sam ze soba ze swoimi myslami. 
Mysle ze dalej nie musze pisac. Ja sie obrazilam, ze nie chce ze mna spedzic czasu, wyjsc na spacer, kawe itp. On sie wsciekl ze wszystko ma byc tak jak ja chce, ze musi mi sie ze wszystkiego tlumaczyc i ze ja sie obrazam bo on chce spedzic troszke czasu ze soba. Uswiadomilam sobie, ze tak jak ja mam czas dla siebie - bardzo czesto zostaje w domu wtedy, kiedy Matt idzie pracowac popoludniami do chlopca, ja moge robic co mi sie podoba w domu - nalozyc maseczke na buzie, poczytac, poogladac co chce. Ja mam swoj Time Alone ale Matt nie bardzo. Jesli ja wyjde gdzies z domu rano, on najczesciej spi wtedy jeszcze przez jakies 3 godziny, potem wstaje, bierze prysznic i wychodzi do chlopca, wraca wieczorem i spedza ze mna wieczor. Jest mi przykro ze wykazalam takie niezrozumienie dla niego. Jest mi rowniez przykro, ze on nie uznal to za wazne powiedziec wczesniej mi o tym. Ja bym wtedy wyszla sobie gdzies na kawe z radoscia rankiem i wrocila poznym popoludniem aby popracowac nad gazeta. Ja bym spedzila mily dzien, a i on mialby swoj czas dla siebie. A tak, oboje sie niepotrzebnie zdenerwowalismy... 

Time Alone jest nie tylko potrzebny mi, ale moim bliskim - Lubemu, Rodzicom, Siostrze, Przyjaciolom. Postaram sie bardziej o tym pamietac i to cenic. To wazne zarowno dla nich jak i dla mnie... 

Sunday 23 September 2012

Weekly's Evening Gratitude 13

Mam wrazenie, ze ten tydzien minal zdecydowanie szybciej od pozostalych. Spowodowane jest to zapewne faktem, ze od srody przyjezdzam do domu tylko spac. 
We srode caly dzien mialam zajety przez rozne spotkania zwiazane z Almaty International Women's Club. Wyszlam z domu kolo 9 i wrocilam kolo 18. Bylo super i swietnie sie bawilam. Naprawde podoba mi sie to co robie w tym klubie. Mysle ze ja i gazeta ansza bedziemy sie swietnie dogadywac. 
Potem we czwartek przyleciala kolezanka, z ktora spedzilam cudne 3 dni. Bylo super i strasznie sie ciesze, ze sie spotkalysmy. Robilysmy niewiele - zwiedzalysmy Almaty, bawilysmy sie, jadlysmy, gadalysmy. Czulam sie naprawde jak na wakacjach i bardzo jej za to dziekuje. BB jest przesympatyczna, pewna siebie, zabawna i inteligentna kobieta. Ciesze sie, ze ostatnio mam okazje poznawac coraz wiecej takich ludzi - rowniez moi znajomi z KZ sa pewni siebie, zdecydowani, smialo dazacy do celu. To niesamowite. I nagle dociera do Ciebie, ze Twoja zmiana zaczyna naprawde miec wplyw na ludzi Cie otaczajacych! Kiedy ja stalam sie bardziej pewniejsza siebie, weselsza, spokojniejsza - wokolo mnie zaczynaja sie pojawiac podobni ludzie jak grzyby po deszczu! 
Ciesze sie, ze pogoda dopisuje - dzieki niej moglam pojsc na spacer z BB po centrum miasta, moglam pojechac w gory na kawe (doslownie - okazalo sie ze jednak wyciagi jeszcze nie funkcjonuja, wiec wypilismy kawe i wrocilismy do centrum), moglam umyc szybe w sypialni. Pogoda jest cudna - robi sie juz coraz chlodniej, ale wciaz jest slonecznie, jasno, a drzewa zaczynaja przybierac wprost niezwykle kolory! W drodze w gory nie bylam w stanie prowadzic konwersacji bo po prostu to, co widzialam przez okno samochodu bylo zachwycajace! Strasznie przypominalo mi moja piekna polska jesien z czasow dziecinstwa... 
Naprawde, miniony tydzien byl przesliczny! Na ten tydzien mam zaplanowane pare ambitnych rzeczy, mam nadzieje ze wszystkie uda mi sie wykonac! 

Sunday 16 September 2012

Weekly's Evening Gratitude 12

Kolejny bardzo pozytywny tydzien za mna. Moge podziekowac za wiele rzeczy. Ciesze sie, ze nowi znajomi znajduja czas aby ze mna spedzic pare godzin, pore obiadowa, czy nawet pol dnia. Ciesze sie, kiedy mozemy sobie razem usiasc i polotkowac. Dziekuje za pomoc, jaka mi okazuja - czy przy pokazaniu gdzie poczta, czy przy zalozeniu skrytki pocztowej, przetlumaczeniu CV na rosyjski, czy zakupie spodni, wyjasnieniu zawilosci jezykowych. Ciesze sie i dziekuje rowniez za kazdy otrzymany komplement - czy to od swojego Lubego, kolegi, kolezanki, nie za bardzo znanej osoby. Ciesze sie, ze tyle rzeczy dzieje sie wokolo mnie, ze moge zajac rece i umysl tyloma atrakcjami. Dziekuje za mozliwosc zjedzenia swierzego cieplego kazachskiego placka chlebowego. Jest naprawde przepyszny (w sumie to bardziej w smaku przypomina puszysta bulke niz chleb). Super bylo wyjsc dzis w koncu na spacer w gory z Lubym. Porobilam pare przepieknych zdjec. Pod koniec wycieczki, napotkalismy male "stadko"motyli i fajnie bylo widziec je tanczace przed nami, skaczace z kwiatka na kwiatek. W pewnym momencie jak postanowilismy sie zawrocic ze sciezki, mielismy wrazenie, ze motyle nas odprowadzaja kawalek. Slicznie to wygladalo. Widzielismy tuz przed oczami okolo 5, moze 7. Podejrzewam, ze bylo ich wiecej. To bylo naprawde suepr zobaczyc pare motyli na raz w jednym miejscu. Naprawde ciesze sie, i dziekuje ze dzis pogoda dopisala, abysmy mogli isc na taki spacer - od paru dni popaduje i balam sie ze caly dzien spedzimy w lozku, a tu taka mila niespodzianka. Na ten tydzien zapowiedziany jest Euroazjatycki Festiwal Filmowy. Mam nadzieje, ze uda mi sie zobaczyc czesc filmow nan prezentowanych... 

Friday 14 September 2012

Safe Zone

Kazdy z nas ma swoj krag przyjaciol, znajomych, swoja strefe bezpieczenstwa, na ktora skladaja sie dom, rodzina, praca, znane drogi do kina, baru, klubu itp. Znane zachowania, obyczaje, kultura. Czujemy sie nieswojo, gdy ktos w jakikolwiek sposob naruszy nasza bezpieczna przystan. 

Przez ostatnie tygodnie ciagle udowadniam sobie, ze malymi kroczkami (no oki, sam wyjazd do KZ byl skokiem prawie w przepasc, ale to juz insza inszosc, mowie o poznawaniu nowego rejonu) da sie osiagnac wiele i poszerzyc nie tylko swoje horyzonty. Ciesze sie z kazdego dnia, kiedy robie cos nowego, cos czego wczesniej nie zrobilam. Na razie nie jest to az tak "przerazajace" dlatego, ze z reguly jest przy mnie ktos kto mi pomoze i podpowie co i jak. To jednak ja doprowadzilam do tego, ze te osoby przy mnie sie znajduja. Ja je poznalam i to w sposob, ktory w PL by mi do glowy nie przyszedl. 

W Anglii zostal mi doradzony jak tylko przylecialam, ale jeszcze wtedy moja strefa bezpieczenstwa nie byla az na tyle wielka aby z owej rady skorzystac. Wtedy uwazalam to za wrecz "szalone". Dzis smieje sie z tego i strasznie sie ciesze ze zaczelam korzystac z owej rady (pierwszy raz jeszcze w Londynie jakos po roku od porady). Chodzi o zwykle zarejestrowanie sie na serwisie Couchsurfing! Jest to calkiem ciekawy sposob na poznawanie nowych ludzi - nie koniecznie trzeba ich nocowac u siebie, mozesz oprowadzic po miescie, isc na kawe itp. Ja na razie od tego zaczelam, moze kiedys i kogos przenocuje. 

Wracajac do strefy bezpieczenstwa. Poznalam wiele nowych i ciekawych osob. Mam nadzieje wciaz poznawac nowe. Dzieki nim zwiedzam miasto, poznaje jego kulture i jezyk rowniez. Dowiaduje sie jak poruszac sie po centrum i choc na razie jeszcze nie orientuje sie w autobusach, mysle ze niedlugo poradze sobie z lapaniem taksowek (sa dwa rodzaje - oficjalne zamawiane telefonicznie, ale trzeba znac kody pocztowe miejsc lub nazwy ulic gdzie sie chce dojechac ; nieoficjalne - lapiesz pierwszy lepszy samochod na ulicy i ustalasz z kierowca cene dowozu do danego miejsca, czesto wychodzi znacznie taniej niz oficjalne taxi) . Staram sie tez sama poruszac po miescie w miare swoich mozliwosci. Poznawac nowe miejsca. Wczoraj dowiedzialam sie gdzie jest glowna poczta i zalozylam sobie skrzynke, na ktora bedzie mozna przesylac przesylki i listy. Strasznie sie z tego ciesze! Jest to rowniez adres, ktory bede mogla wpisac w CV! 

Tak sobei mysle, ze fajnie jest poszerzac swoja strefe bezpieczenstwa. Owszem wciaz sa rzeczy, ktore na chwile obecna nie chce robic, i ktorych nie lubie robic, ktore sprawiaja, ze czuje sie niekomfortowo bo ich jeszcze dobrze nie znam. Patrzac jednak wstecz i widzac ile juz zrobilam, wiem, ze i z tym sobie poradze. Predzej czy pozniej - to przyjdzie samo. Na razie ciesze sie tym co mi sie udalo osiagnac! 

Monday 10 September 2012

Summary 07

Wlasnie robiac male i wieksze porzadki, w ten wolny poniedzialkowy dzien, uswiadomilam sobie, ze zaniedbujac bloga, nie zrobilam podsumowania miesiaca sierpnia. Bardzo mi sie to nie spodobalo i jest mi wstyd za to. Przepraszam sama siebie ze tak sie zaniedbalam. Mozliwe, ze bede musiala zaczac zapisywac takie rzeczy w kalendarzy, ktory wszedzie nosze ze soba, i gdzie zapisuje kazde spotkanie aby miec nad nimi kontrole. Ot mala drobna sugestia dla samej siebie. 

***

Jak moglabym podsumowac ow miesiac sierpien? Na pewno miesiacem wielkich zmian. Rozstanie sie z praca po prawie 3 latach, zmiana nie tylko mieszkania, rozstanie z przyjaciolmi, ale zmiana przede wszystkim kraju. Dzieki temu mam kolejna okazje poznac mentalnosc i obyczaje nowej kultury. Mentalnosc momentami podobna do naszej rodzimej, polskiej. Na pewno ja bardziej czuje sie tutaj jak w domu niz Matt. Z drugiej strony, duze roznice na pewno wystapia, na razie dla mnie najwieksza jest jezyk (w koncu to nie polski) i ciekawosc. Kazachowie (czy to jest poprawna forma, bo naprawde sie zastanawiam) jak tylko uslysza obcy akcent od razy maja "sto pytan do" i sa przy tym bardzo zyczliwi i momentami bardziej optymistyczni niz ja (przynajmniej takie mam wrazenie bo ja zaczynam miec drobne obawy co do znalezienia pracy bo musze miec pozwolenie na nia aby zarabiac pieniadze w tym kraju, a to nie jest takie proste do uzyskania). W Anglii sie z tym nie spotkalam. Tam za bardzo nie interesowalo obcych ludzi skad jestem. Tutaj nawet sprzedawca majac chwilke mnie o wszystko wypyta! 

Ciesze sie, ze dostalam taka niezwykla mozliwosc. Ciesze sie rowniez za prace w Londynie. Najprawdopodobniej to dzieki niej znajduje sie dzis w miejscu, w ktorym jestem. Ciesze sie, za wszystkie osoby poznane w Londynie. Wiele z nich otworzylo mi oczy na wiele bardzo istotnych spraw. dzieki nim moje rozpatrywanie bliskiej mi rzeczywistosci uleglo zmianie. Dziekuje za wszystkie dobre bardziej i mniej chwile w Londynie. wszystkie one sprawily, ze stalam sie tym kim jestem - kobieta, ktora nie bala sie zmienic znanej jej rzeczywistosci na nowa, calkiem jej obca. 

***

It is all happening perfectly for my highest good. 

Sunday 9 September 2012

Weekly's Evening Gratitude 11

I kolejny niezwykly tydzien za mna. W tym tygodniu spedzilam bardzo aktywne trzy dni w centrum. Wychodzilam z domu bardzo rano jak na mnie a wracalam poznym wieczorem. Przez trzy dni rozmawialam w 3 jezykach - polski, angielski i przede wszystkim rosyjski. Z jednej strony byly to calkiem meczace trzy dni - ciagle lazenie po centrum (co prawda w bardzo sliczna pogode), poznawanie nowych ludzi, zbieranie kontaktow, wymienianie sie e-mailami, telefonami. Bylo bardzo fajnie, naprawde ciesze sie z kazdej nowo poznanej osoby. W piatek jednak bylam bardzo szczesliwa, ze moge zostac caly dizen w lozku robiac urocze nic. W sobote pogoda pokazala, ze jest jak kobieta zmienna, w zwiazku z czym pojechalismy tylko do centrum na obiad i naprawde krotki spacer po okolicznym osiedlu. Dzieki niemu odkrylam calkiem spory sklep, z pieknymi, stylizowanymi na klasyczne, meblami robionymi na zamowienie (glowna siedziba to, wydaje mi sie, Francja). Wizelam katalog, mysle o podeslaniu do nich swojego C.V. Ciesze sie naprawde z tego tygodnia. Mimo, ze po tak intensywnych trzech dniach naprawde cieszylam sie z mozliwosci odlezenia nastepnych dwoch, bardzo jestem wdzieczna za mozliwosci jakie dostalam przez te 3 dni, za wszystkich ludzi, jakich poznalam. Ciesze sie z pogody, mimo iz sprzyja ona memu lenistwu w zakresie szukania nowej pracy (wole wyjsc do centrum i posiedziec w kawiarni z ksiazka, niz spedzic czas nad komputerem i szukaniem pracy). Dziekuje za moja ciagla mozliwosc uczenia sie i ludzi chetnych mi w tym pomoc (na razie glownie pracuje nad drobnymi niuansami jezykowymi, z ktorych wczesniej nie bardzo zdawalam sobie sprawy). Ten tydzien uswiadomil mi, ze naprawde potrafie sobie poradzic, poznac nowych ludzi i cieszyc sie z kazdego nadchodzacego dnia! 

Monday 3 September 2012

Weekly's Evening Gratitude 10


Mialo byc wczoraj, ale mialam ciezka rozmowe z Lubym i wylecialo mi z glowy. Zycie we dwoje wcale nie jest tak latwe jak by sie wydawalo, jak sobie wyobrazamy. Nie sadzilam, ze tyle moich wlasnych wyobrazen o zyciu we dwoje jest wyssanych z palca, albo ze to niezupelnie tak wyglada - sprawy zawodowe, prywatne, nawet intymne... Wiem jednak, ze "it is all happening perfectly". 

***

Za co moge podziekowac ostatnio? Za to, ze ciagle sie ucze, wyprowadzam czasem sama siebie z bledu, a czasem inni sa na tyle mili, aby mi w czyms pomoc. Ciesze sie, ze udaje mi sie poznawac nowych ludzi (Emil i Timur, obaj z Almat, chetnie mi pokazuja "co z czym"). Dziekuje za to, ze mam co jesc i pic - Matt ciagle gada, ze zbliza sie Armageddon i robimy zapasy (powaznie - w szafce pelno puszek i konserw mamy). Ciesze sie, ze ludzie ktorym na mnie zalezy znajduja czas aby ze mna popisac, pogadac, wyslac emaile czy dwa. Dziekuje za dobry sen - pierwsze noce w nowym miejscu i nowym twardym lozku nie nalezaly do przyjemnych, ale pare ostatnich jest calkiem znosnych. Ciesze sie, ze ciagle do glowy wpadaja mi nowe pomysly (np. o nowym blogu o Almatach). Dziekuje za cierpliwosc, jaka oboje z Mattem mamy do siebie, wiare w to, ze bedzie dobrze. Dziekuje za to, ze dane mi bylo spedzic pare milych dni na slodkim "nic-nie-robieniu". Ciesze sie, ze bylo mi dane zakosztowac prawdziwego lata - moje pierwsze dni w Kazachstanie byly niezlwykle cieple, sloneczne, jasne. Bylam dwa razy w pobliskim parku wodnym, pare razy spacerowalam po zwyklych parkach miejskich (ogromne), udalo mi sie pojsc na lody. Ciesze sie, ze postanowilam pojsc na pierwsze spotkanie dziwnie brzmiacej organizacji "Almaty International Women's Club". W sumie od razu zglosilam sie do pomocy przy organizacji malego miesiecznika i strony internetowej. Staram sie wierzyc, iz nie porwalam sie z motyka na slonce... 
Naprawde moje pierwsze dni w Kazachstanie sa fantastyczne (z malymi przerwami, ale one dodaja tylko smaczku zyciu)... Wierze, ze kazdy nastepny bedzie jeszcze bardziej udany. 

***

It is all happening perfectly!