Friday 19 April 2013

Forget-me-not...

Strasznie nie lubię o czymś zapominać. Niestety ostatnio zdarza mi sie to notorycznie. Prawie od ponad dwóch tygodni nie spisuję co mam do zrobienia w danym tygodniu, nie sprawdzam samej siebie, jak mi się coś przypomni to nie zapisawszy tego "odkładam na poźniej", po czym oczywiście znowu o tym zapominam. W chwili obecnej wygląda to tak, ze mam duże zaległości na obu blogach i stronie internetowej, afirmacja i medytacja leżą odłogiem i kwiczą (od ponad tygodnia nie umieściłam nowej afirmacji na blogu!), mam stertę zaległych emaili do nadrobienia, do tego doszły nowe rzeczy. 
Rozumiem, Matt stracił pracę, zburzył mój rytm dnia, bo wymagał więcej uwagi niż normalnie, do tego doszło pakowanie się, wyrzucanie i oddawanie niepotrzebnych rzeczy, przenoszenie się z miejsca na miejsce, zwiedzanie miejscowości, z której pochodzi Matt z jego rodzicami, myślę jednak, że pora zakończyć ten hulaszczy tryb życia i na nowo wrócić do swej organizacji. Nic-nie-robienie nic-nie-robieniem, ale zaczyna mi się to lekko nudzić... Pora wrócić do książek, afirmowania, pisania bloga i własnego rozwoju. Na samą myśl o tym buzia zaczyna mi się uśmiechać a w głowie pojawia mi się myśl "to jest to co tygryski lubią najbardziej"... 
Wczoraj będąc na spacerze i widząc przepiękne niezapominajki (po angielsku "forget-me-not") uświadomiłam sobie o ilu rzeczach zapomniałam i ile rzeczy odkładam od paru dni ciągle 'na później'... 
Do końca tego miesiąca mam zamiar uporać się z paroma zadaniami, takimi jak : * wysłać zaległe emaile do KZ (obiecałam podać parę przydatnych linków do nauki języka angielskiego i musze je znaleźć w języku rosyjskim) ; * nadrobić zaległości e-mailowe do przyjaciół i rodziny ; * napisać zaległe posty na blogi i stronę (w tym post podsumowujący mój pobyt w KZ) ; * uaktualnić afirmację na blogu ; * przejrzeć zrobione zdjęcia z wizyty u rodziców Matta, poprawić je i im zostawić ; * zrobić kolejny numer Apple Bits (mimo, że nie ma mnie już w KZ, na razie dalej pełnię funkcję redaktora) ; * poszukać pocztówki z "forget-me-not" jako symbolu swego zapominalstwa ; * spisać ponownie plan miesięczny na kwiecień ; * wypisać plan tygodniowy . 
Pozdrawiam
Jyotika

Friday 12 April 2013

Last Days in Almaty...

Nadeszła wiekopomna chwila i moja przygoda z Almatami, przynajmniej na daną chwilę dobiega końca. 

Luby w poniedziałek otrzymał informację, że przyjęto go do pracy w Iżewskie (Federacja Rosyjska). We wtorek dowiedzieliśmy się, że niestety nie możemy wyrobić sobie wizy do Rosji w Kazachstanie. Musimy wrócić do Londynu (i ja możliwe, że do Polski, jesteśmy w trakcie wyjaśniania tego). Była opcja wysłania wszelkich dokumentów pocztą lub przez DHL, ale Luby bał się ewentualnych problemów i zdecydował, że wracmy oboje do Londynu. Wylatujemy w niedzielę, 12 kwietnia z samego rana. 
Od środy żegnam się z miastem i poznanymi ludźmi. Nawet nie zaczęłam się pakować i proces ten napawa mnie coraz większym przerażeniem. Nie jestem pewna czy pomieścimy się ze wszystkimi rzeczami, nie chcę zbyt wielu rzeczy tutaj zostawiać, nie chcę ich wysyłam przez DHL bo za drogo. Jutro jednak postaram się poświęcić na to sój cały czas. 

Bardzo podobał mi się pobyt tutaj i będę bardzo tęsknić za miastem i jego ludźmi, klimatem, temperaturą (w chwili obecnej jest około 25 stopni!), świętami itp... Mam nadzieję, kiedyś tu jeszcze wrócić (liczę na to, że Luby dostanie tutaj inną propozycję pracy w przeciągu roku i przyjedziemy z powrotem). Były to cudowne miesiące i będę je bardzo miło wspominać...