Thursday 3 October 2013

Few thoughts...

Nawet nie wiem od czego zacząć. Jest tyle rzeczy, które chciałabym napisać, którymi chciałabym się z Wami podzielić ale jednocześnie nie potrafię zebrac myśli i zacząć pisać... Ten post powinien powstać już parę dni temu, ale jak zapewne zauważyliście, nie pisze ostatnio za wiele.
Zabrakło mi chęci i motywacji. Pisałam o tym w poprzednim poście - nie bardzo wiem czego chcę od życia, co chcę osiągnąć i gdzie widzę siebie za 5 lat... Wpadłam w marazm i zniechęcenie, z którego postanowiłam wyjść. Może i nie wiem na dana chwilę wiele, ale jeśli nie będę iść do przodu i próbować - mogę sie nigdy nie dowiedzieć.
Chcę wrócić do tego wszystkiego co ostatnio zaniedbałam i odłożyłam w kąt - pidanie bloga, afirmacje i medytacje. Dawały mi potężnego kopa i chęć do robienia wszystkiego.
Wydaje mi się, że mój spadek motywacji ma również związek z moją obecną relacją z Lubym. Ślepe zauroczenie minęło a ja mam wrażenie, że nasz związek stoi w miejscu. Luby chce abym ja go ciągle wspierała w jego pracy i mu pomagała jak najbardziej ale zaczynam dostrzegac, że sam nie potrafi mnie wesprzeć w moich malych marzeniach. Może ja nie potrafie z nim o tym porozmawiać... To nie tak, że jest jakoś źle między nami, że się ciągle kłócimy itp. Ale o ile ja jestem jego najlepszą przyjaciółką - potrafię go wysłuchać, porozmawiać na tematy go interesujące, nie jestem pewna czy on jest moim najlepszym przyjacielem. Luby uważa, że skoro wspiera mnie finansowo to to wystarczy, a ja nie potrafię mu wytłumaczyć, że nie, to za mało...
Może właśnie dlatego znowu straciłam głos? Od paru dni mój jedyny sposób komunikacji to szept. A jak pamiętacie - pisałam kiedyś o tym (HYB - Throat oraz HYB - Changes), że wszelkie problemy z gardłem sa powiązane ze strachem przed "samym sobą" - naszymi pragnieniami, zmianami jakie chcemy zaprowadzić w swoim życiu, boimy sie pokazać innym jacy jesteśmy naprawdę, czy opieramy się wszelkiego rodzaju komplementom... Większość z tych rzeczy polega na tym, że nie potrafimy rozmawiać z niektórymi o tym czego chcemy, boimy się, że oni nie zrozumieją, nie docenią, wyśmieją, zbagatelizują sprawę, zapomną po paru dniach, zignorują. Nie wiemy jak im naświetlić daną sytuację tak, aby do nich dotrzeć, bo na razie jak próbuję coś wyjaśnić on odbiera to jako atak na siebie i jego "kontratak" nie należy do przyjemnych i cała rozmowa zaczyna tracic sens...
Mam nadzieję, że uda mi się przełamać mój strach przed tym i uda mi się dotrzeć jakoś do Lubego, zanim oboje za bardzo oddalimy się od siebie. Luby dostrzega, że coś jest nie tak. Stał sie bardziej czuły, kupuje kwiatki (właśnie jedne żółte stoja przede mną) czy czekoladki, ale jeśli ja sama mu nie powiem co mnie zaczyna blokować to on raczej w myślach nie czyta i się sam nie domyśli (niestety faceci nie opanowali tego, a wielka szkoda czasem)...

A tak w ogóle to jesteśmy już w Rosji, w mieście Iżewsk, i jak dla mnie jest świetnie, Luby narzeka, ale o tym w następnym poście!

Pozdrawiam, 
Jyotika