Sunday 17 June 2012

Weekly's Evening Gratitude 03

Urlop minaljak zwykle szybko, w pracy juz jestem od 4 dni. Co dobrego mnie spotkalo? 

Fajnie bylo spedzac wieczory, ogladajac mecze z przyjaciolmi, tuczac sie pizza i kartaczami.
Moj Luby w ciagu jednego dnia, po powrocie do Kazachstanu i spedzenia samotnie wieczoru, napisal do mnie az 3 dlugie i pelne czulosci smsy (jak na niego to sporo), zostawil wiadomosc na poczcie glosowej, a jak w koncu raczylam mu odpisac (telefon przypadkiem zostawilam w domu) to od razu zadzwonil mowiac, ze chce uslyszec moj glos bo jego dom beze mnie taki pusty i cichy jest.
W pracy jedna duza zmiana, nowe wymagania co do naszych klientow i dokumentow. Ubaw mam z tym po pachy i po raz pierwszy z usmiechem i radoscia odmawiam klientom realizacji ich transferow majac poparcie w prawie naszej firmy (widziec ich miny - bezcenne). Mimo natloku ludzi i ich niezadowolenia z nowych zasad, dzis naprawde pracowalo mi sie super.
Okazalo sie, ze przez caly urlop przytylam tylko 1 kg, wiec z tej radosci zjadlam dzis frytki ze skrzydelkami i zapilam cola (moja dieta przewraca sie w grobie).
Dostalam mozliwosc ciekawej wspolpracy, finansowo to drobniaki, ale mnie bardziej cieszy mozliwosci pisania i pomocy innym niz kaska.Mam nadzieje, ze pomysl wypali bo bardzo mi na tym zalezy i ciesze sie z takiego obrotu spraw. 
Dowiedzialam sie tez, ze kolezance udalo sie zmienic prace na bardziej atrakcyjna i cieszy sie bardzo z nowej, a ja razem z nia.
Postanowilam sprobowac nowego darmowego szkolenia w zakresie mego rozwoju zawodowego. Mam nadzieje, iz efekty beda obiecujace! 

Jak tak sobie patrze i mysle, to mam wrazenie iz z kazdym weekendem jest coraz lepiej, coraz weselej. Owszem, tuz po powrocie z urlopu mialam "jednodniowa zalamke" ale sybko wzielam sie w garsc i postanowilam sie nie dac "zbojowi"...