Sunday 24 November 2013

Back in London...

I jestem znwou w Londynie. Pracuje, wynajmuje pokoik, żyję, a przynajmniej powoli zaczynam próbować wrócić do swojego życia.

Obiecałam post o moim "starym nowym życiu w Iżewsku". Niestety po lekko ponad miesiącu pobytu w mieście, jak tylko wyzdrowiałam i wracałam powoli do codziennych zajęć - korepetycji, spotkań z nowymi przyjaciółmi i poznawaniu miasta, Luby rzucił wszystko i wyjechalismy. To było nagłe i nieoczekiwane, przynajmniej dla mnie. Okazało się, że on on dłuższego czasu nosił się z takim zamiarem, ale ja myślałam, że jego narzekanie nie jest aż tak wielkie i nie sądziłam, że dla niego jest tutaj aż tak źle. Oczywiście rozmowa - normalna rozmowa - mogłaby mi pokazać wiele, ale niestety ostatnie tygodnie uświadomiają mi, że Luby nie traktował mnie jak równoprawnego członka do rozmowy o NASZYM życiu. On robił co chciał, a ja musiałam na wszystko się zgodzić... 
O tym że wyjżdżamy dowiedziałam się na dwa dni przed wyjazdem i to ja musiałam zorganizować te bilety. Ja i tak byłam w lepszej sytuacji. Luby powiadomił szefa swojego sms, że odchodzi z pracy w dzień, w ktorym się w owej pracy po prostu nie stawił - byliśmy już w Moskwie. Czy tak postępuje dorosły  i odpowiedzialny człowiek? Moje próby komunikowania się z nim spełzały na niczym. On uważał, że ja mam gdzieś jego samopoczucie. A tutaj nie chodziło też o niego - chodziło też o rodzinę, którą zostawiał, o dwójkę małych chłopców, ktorymi się zajmował i z którymi się nawet nie pożegnał, chodziło też o mnie, że ja nie miałam czasu aby pomyśleć czego ja chce dalej. Luby chciał Tajlandię, Wietnam albo Laos czy inne kraje w tym rejonie. Nie rozumiał mojego sprzeciwu. Ja nie widziałam siebie tam, może na dwa tygodnie urlopu to tak, ale nie na poł roku jakie on tam planował spędzić. No właśnie - planował, bo w chwili obecnej już się zastanawia czy aby nie wrócić do pracy ale do innej rodziny. 
Czemu rzucił pracę? Mi powiedział, że jest zmęczony, nie znosi miasta i pogody (jest chłodno i pochmurno w Iżewsku, zimy są mroźne i długie), ma dosyć rodziny, despotycznej i wymagającej matki i ojca pantoflarza. Moim zdaniem - całkowicie nie rozumie naszej słowiańskiej kultury. Nie rozumie i nie chce zrozumieć. To, że ja powiem mu aby się ubrał cieplej, zmienił tę brudną koszule, wziął leki, zjadł ze mna sniadanie czy obiad itp traktuje nie tylko jako rozkazy ale i naruszenie swojej wolności osobistej. Kiedy matka chłopców pisała mu czy mowiła, że ma nosić czapke, aby nie zachorował i nie zaraził jej dzieci, albo że ma spędzać więcej czasu na pisaniu z chłopcami (a nie na grach na iPadzie), że ma więcej z nimi bawić się na podwórku, że jak będzie przeziębiony ma nie przychodzić do pracy bo może zarazić jej dzieci - Luby po prostu dostawał szału. Więc kiedy pewnego dnia, dostał znowu email o podobnej treści po prostu stwierdził, że nie ma zamiaru pracować dla tej rodziny i z dnia na dzień rzucił pracę bez żadnych wyjaśnien, bez miesięcznego wypowiedzenia, jakie go obowiązywało itp. 
Wyjazd z Iżewska był dla mnie bardzo bolesny, nie wiem czemu, ale zakochałam sie w Rosji, przyrodzie, ludziach, życiu. Mam nadzieję, że uda mi się tam wrócić - na wakacje przynajmniej. W chwili obecnej ja jestem zatem w Londynie a Luby w Wietnamie bodajże (w Tajlandii skończyła mu się już darmowa wiza i musiał opuścić kraj na jakiś czas). 

Nie ogarniam naszego związku już i na chwilę obecną wcale nie chce. Ostatnich pare tygodni uswiadomiło mi, że ja byłam tylko dodatkiem dla Lubego. Nie liczył się z moim zdaniem i moimi potrzebami. Po prostu nudno mu było samemu a tak miał mnie do towarzystwa jeśli zabrakło internetu. Ostatnie miesiące każde z nas prowadziło oddzielne życie. Na moje prośby o wspólne spędzenie czasu wieczorem czy w jego wolny dzień najczęsciej padało "nie". Spędzaliśmy ze sobą głownie pare godzin jak miał wolny dzień raz w tygodniu. Równie dobrze moglibyśmy mieszkać oddzielnie i widywać się raz w tygodniu - mała różnica by była... Do tego nie mamy wspólnych planów - ja chcę domu, dziecka, jednego miejsca zamieszkania, pracy, znajomych, wyjsc do kina czy na pizze od czasu do czasu. On nie ma zamiaru kupowac domu - ani teraz ani nigdy, na dziecko nie jest jeszcze gotowy, nie przeszkadza mu podrozowanie i ciagla zmiana miesjca zamieszkania i chce tak żyć przez najbliższe 5 lat (jako Guwernor gdzieś jeszcze tyle popracuje), nie czuje potrzeby posiadania znajomych czy wychodzenia z domu - dla niego dobrze jest jak może się położyć i albo pospać albo pobawić się swoim iPadem... Oficjalnie żadne z nas nie podjęło decyzji o rozstaniu ale oboje czujemy przez skórę, że jest ona nieunikniona... Te pare lat, były naprawdę niezwykłe, dużo się nauczyłam o sobie i siecie, poznałam niezwykłych ludzi, dowiedziałam się czego chce od swego partnera... Mam wiele wspaniałych wspomnień i to na tym postaram się skupić moją uwagę! 

Pozdrawiam,
Jyotika

4 comments:

  1. Wiem, że nie pocieszę Cię, ale uważam, że rozstanie byłoby tu najlepszym rozwiązaniem. Jeśli macie tak rozbieżne plany, wartości i potrzeby, nie wyobrażam sobie, żebyście byli w stanie razem funkcjonować. A nawet jeśli ... żadne z was nie będzie szczęśliwe. To jest taki wzorcowy przykład skrajnego niedopasowania partnerów.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Kochana jesteś :) Nie chodzi o pocieszenie, bo z ową myślą o rozstaniu jestem tak naprawdę już dłużej i wiem, że na dzień dzisiejszy to dobra decyzja. Nie jestem pewna czy chodzi tutaj o niedopasowanie czy bardziej o to, że z czasem nasze priorytety ulegają zmianie. Nasze doświadczenie życiowe, to co nas spotyka ma wpływ na to, czego chcemy i czasem nasze plany ulegają zmianom, po prostu. :) Pozdrawiam!

      Delete
  2. Czasem bywa tak, że pomimo dłuższego czasu coś nieuchronnie się kończy.
    Sam wiem, że nie jest to przyjemne, aczkolwiek czas płynie dalej i trzeba coś przedsięwziąć. Życzę Ci by wszystko się ułożyło po Twojej myśli i dało poczucie spełnienia.
    Pozdrawiam Paweł Zieliński

    ReplyDelete
    Replies
    1. No właśnie o to spełnienie chodzi. Bo jeśli niby ma się wiele ale jest to uczucie pustki, czegoś brakuje i nie da się żyć bez tego... Wiem, że się ułoży po mojej myśli i wszystko będzie dobrze :) Pozdrawiam!

      Delete