Thursday 16 May 2013

Be ready...

Na zmiany trzeba być gotowym, inaczej nie przekonamy się do nich. Ważne jest również mieć kogoś, kto pomoże nam przejść przez pewien proces zmian, kto czasem nam da kopa albo powie "stop, nie jesteś na to gotów", kto pomoże nam czasem zrozumieć nasze uczucia albo pokaże nam daną sytuację z innej strony, z punktu widzenia obserwatora danego wydarzenia itp. 
Ostatnio miałam długą rozmowę z przyjaciółką, która jak wiele z nas potrzebuje zmian, nie na wszystko jest jeszcze jednak gotowa. Jest bardzo religijną osobą i od czasu do czasu jeźddzi na różne rekolekcje, oraz jeszcze niedawno należała do jednej z grup katolickich, gdzie miała swojego "opekuna", który ją bardzo dobrze znał, wiedział z czym miała problemy, wspierał kiedy miała zły dzień, wysłuchał, pomógł itp. Pewnego razu pojechała na dłuższe rekolekcje terapeutyczne. Na owych rekolekcjach nie zostali jednak przydzieleni opiekunowie, którzy pomogli by uporać się z pojawiającymi się podczas zajęć emocjami, niepewnością, lękiem. Koleżanka nie była w stanie sobie z tym poradzić, pojawiło się w niej wiele negatywnych i ciężkich emocji, o których z nikim nie mogła porozmawiać. Jak wróciła z rekolekcji, usiłowała porozmawiać ze swoim opiekunem z grupy katolickiej, o tym, że źle się po nich czuje. Niestety spotkała się z niezrozumieniem i jak mi powiedziała, cała grupa powoli się od niej odwróciła. 
Owszem znam przyjaciółkę bardzo dobrze i wiem, że uwielbia obwiniać innych za wszystko co jej się przytrafia. Wiem również iż całkowicie nie była gotowa na rekolekcje w jakich uczestniczyła. Dziwię się, że opiekun religijny jakiego miała nad sobą jej nie uprzedził, nie powiedział, że może to nie jest jej czas na to... Ewentualnie czemu jej nie wysłuchał po rekolekcjach, nie porozmawiał z nią, nie wsparł... 
Czasem nie jesteśmy gotowi na jakieś wydarzenie, temat rozmowy / zajęć / terapii. Dobrze by było mieć kogoś, kto nas wesprze, doradzi i pomoże. Kiedy jest się daleko stąd nie zawsze można to zrobić. 
Ja do rozmowy o mamie przygotowywałam się przez prawie rok terapii. Pierwsze rozmowy o nas zaczęły sie po 10 miesiącach dopiero bo dopiero wtedy byłam na to gotowa emocjonalnie a i tak po pierwszej rozmowie, dotyczącej dzieciństwa rodziców przepłakałam 3 dni bo było mi tak ciężko... Ale ja byłam do tej rozmowy przygotowywana i miałam z kim podzielić się moimi emocjami po rozmowie. 
A jak to było u Was? Potraficie sami wyczuć czas na konkretne rozmowy, zmiany, wydarzenia? Czy może macie kogoś, z kim możecie o tym porozmawiać, kto wam doradzi i pomoże? 
Pozdrawiam
Jyotika

1 comment:

  1. To prawda, że nie jesteśmy czasami na coś gotowi. Musimy się często do tego przygotować i zrozumieć czego tak naprawdę chcemy :-)
    Pozdrawiam Paweł
    http://twojwybortwojaprzyszlosc.blogspot.com/

    ReplyDelete