Wednesday 6 February 2013

The Perfect Morning!

Łapka w górę, u kogo poranki wyglądają właśnie w sposób jak na załączonym obrazku?! Wydaje mi się, że dość często wstajemy, żałując że to już najwyższa pora aby zacząć kolejny dzień. Nie lubimy podnosić się z łóżka, tym bardziej, jeśli za oknem jest szaro i pochmurno. 
Uważam, że sposób w jaki wstajemy ma wpływ na jakość naszego dnia. Jeśli rankiem wstanę za szybko, będę robić wszystko w pośpiechu to potem mam tak naprawdę zły dzień. Niekoniecznie musi się coś stać, ale pośpiech w jakim wstałam powoduje, że jestem bardziej rozdrażniona i łatwiej sie denerwuje. Uwielbiam spać, ale poranke to dla mnie bardzo ważna część dnia i potrzebuję chwili dla siebie. Nie znosze zrywać się z łóżka i pędem wszystko załatwiać.

Mieszkając samej w Londynie miałam ściśle określony poranny rytuał. Nastawiałam budzik na godzinę 7.30. (ze snu wybudza mnie delikatny dźwięk "Liz On Top of the World" Dario Marianelli). Wciąż leżąc w łóżku przestawiałam pobudkę na 8.00 a przez te pół godziny słuchałam porannej medytacji. Jeśli zdarzyło mi sie przysnąć, budzik o 8.00 całkowicie mnie już wybudzał ze snu. Potem wstawałam i szłam się kąpać. Przeznaczałam na to 30-40 minut. Potem jadłam śniadanie i przeglądałam emaile, słuchając sobie przy tym swoich pozytywnych i pełnych energii piosenek. Do pracy wychodziłam 9.10 jeśli jechałam metrem czy autobusem, albo pare minut wcześniej jeśli chciałam iść piechotą. W pracy musiałam być do 9.50. Idąc czy jadąc po drodze słuchałam ciągle wesołych melodii i powtarzałam sobie w myślach "To będzie kolejny cudowny, spokojny, pogodny i wesoły dzień"...
W chwili obecnej mój poranek nie jest jeszcze dopracowany ale mam nadzieję, że wkrótce się to zmieni. Mieszkając w Almacie, nie muszę wstawać wcześnie rano, ja jednak to lubię i mój budzik od poniedziałku do piątku dzwoni mi o 8.00 (w takt melodii "Liz On Top of the World" Dario Marianelli. Przez parę minut jeszcze sie poprzewracam z boku na bok, przytulam sie do Lubego, wstaję i biorę prysznic. Do 9.00 rano jestem ubrana, uczesana i staram się być umalowana. Potem robię sobie śniadanie, herbatkę, wyciągam afirmację i siadam do komputera. Codziennie sobie obiecuję, że tylko na godzinkę lub półtorej ale często schodzi mi na to cały dzień... Chciałabym dalej włączać sobie swoją codzienną poranną medytację. Nie umiem jednak wygospodarować na nią czasu ostatnio. Rano leżąc w łóżku obok Lubego nie chcę mu przeszkadzać włączając ją (on wstaje koło 11.00), a na słuchawkach nie wygodnie mi jest. Z kolei jak już siądę do biurka to zapominam o niej... Mój plan na najlbiższy miesiąc to właśnie nad tym popracować. Dopracować swój poranek. Jeśli macie chęć przyłączcie się do mnie i mego kolejnego wyzwania na najbliższe 4 tygodnie!
Pozdrawiam
Jyotika

2 comments:

  1. Ja nigdy się nie zastanawiam nad tym, czy wolałabym zostać w łóżku chwilę dłużej, bo z reguły nie mam czasu na takie myślenie - dzwoni budzik, robię szybko co mam do zrobienia i biegnę, gdzie trzeba ;) A jak mam wolne, to też lubię wcześniej wstać i pozałatwiać szybko codzienne sprawy (prysznic, śniadanie itp.), żeby mieć więcej czasu na "konkretniejsze" rzeczy ;) choć, nie powiem, zdarza mi się mieć "dzień lenia" i spędzić więcej czasu w łóżku, a potem powoli sobie wstać... :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. No właśnie ja z reguły planuję sobie wczesniejsze wstawanie, aby mieć czas dla siebie, nie robić nic na szybko :) Ale jak jest weekend i nie mam nic "konkretniejszego" w planach to też uwielbiam po prostu poleżeć w nim tuż po obudzeniu...

      Delete