Friday 21 February 2014

Life is a game...

Kiedy w pracy nie mam klientów a wszystkie inne "obowiązki służbowe" zostały już wykonane, dla zabicia czasu chodzę bezproduktywnie po różnych stronkach. Wczoraj na jednej z moich ulubionych "na poprawę humoru" - joemonster.org - znalazłam coś, co przykuło moją uwagę troszkę dłużej. Tekst, jaki przeczytałam zajął się porównaniem naszego codziennego życia do gry typu MMORG (gdzie tworzymy bohatera oraz rozwijamy jego umiejętności). 


Ja uwielbiam grać. Różne gry komputerowe są dla mnie odstresowywujące. Faktem jest jednak, że potrafię spędzić nad nią cały wolny dzień - szczególnie kiedy jest tyle rzeczy do ogarnięcia, że nie wiem za co się złapać... Nigdy jednak nie przyszło mi do głowy, aby patrzeć na moje życie jak właśnię na grę! Bardzo podoba mi się sposób, w jaki nasze życie zostało porównane. Zapraszam na stronkę joemonster.org aby przeczytać cały tekst w języku polskim. Jeśli kogoś interesuje oryginał po angielsku, to zapraszam na stronkę oliveremberton.com
Pozdrawiam
Jyotika

Sunday 9 February 2014

Summary 01/2014

Właśnie usiadłam to napisania posta podsumowującego kolejny miesiąc, po czym ze zgrozą zobaczyłam, że tak naprawdę zaprzestałam robienia tego jakoś tak w czerwcu wg moich obliczeń! A wydawało mi się, że jestem taka systematyczna! Jest mi głupio samej przed sobą, że tak wyszło, no ale było minęło, pora wrócić do działania... 

Czym mogę podsumować miniony styczeń 2014 roku? Dużo pracy zawodowej, nowi ludzie w pracy i nowe doświadczenia. Jestem z tego bardzo zadowolona. W strefie osobistej? Ograniczony internet i nawet zaczyna mi się to podobać, choć czasem nie jest łatwo. Ostatnio też mam wielką wenę na czytanie, pochłaniam książki jedna za drugą i bardzo mnie to cieszy. Czytam głównie w metrze, ale i czasem w domu, jak się wczytam to ciężko mi przerwać. Spędziłam więcej czasu ze swoimi współlokatorami oraz przyjaciółmi w Londynie. Nauczyłam się gotować pewne indyjskie dania. Zrobiłam je już dwa razy, postaram się przy trzecim je jakoś udokumentować, ewentualnie poszukam ciekawych zdjęć na necie tego dania. Jest pyszne. Do tego bardziej zadbałam o cerę i mam wrażenie, że w końcu zaczyna to przynosić efekty, z czego niezmiernie się cieszę. Na razie postawiłam na kosmetyki, które zawsze chciałam wyprobować, a na które za bardzo mnie w Polsce nie było stać - VICHY. Do tego moje ulubione poranne i wieczorne medytacje z Louise L. Hay! Uwielbam głos tej kobiety!
Co jeszcze ważnego wydarzyło się w styczniu? Dałam ostatnią szansę swojemu związkowi. Pomyślałam o tym, że ja bym chciała dostać taką szansę więc i ja powinnam ją dać. Nie jest mi łatwo, bo wszelkie uczucia zostały uśpione, do tego wszyscy wokoło mówią mi, że nie powinnam tracić więcej czasu na Lubego. Ja postanowiłam jednak zawalczyć o coś, co było dla mnie bardzo ważne. Widzę, że u Luby również zaczął się bardziej starać i mam nadzieję, że tak zostanie... 


Co mam nadzieję osiągnąć w tym miesiącu? Na pewno mam nadzieję kontynuować rozpoczętą pracę. Do tego dodam afirmacje i kaligrafię, której się w styczniu troszkę poleniłam. Rozpoczęłam też pracę nad nowym projektem rozwojowym, ale o tym później... 
Pozdrawiam, 
Jyotika

P.S. Zdjęcie pochodzi z mego prywatnego albumu. Na zdjęciu jest strumień płynący niedaleko naszego mieszkania podczas pobytu w Kazachstanie. Zdjęcie zostało zrobione w marcu 2012 roku. Zima tam jest przepiękna - mroźna i bardzo śnieżna. Widoki niesamowite! 

Sunday 12 January 2014

New Year, New Life...

Na pewno większość z Was zrobiła sobie podsumowanie minionego roku, spisała listę życzeń, cieszyła się z nowego okresu, gdzie można wiele zacząć "od początku" ale i dostała wątpliwości czy uda się tego wszystkiego dokonać. 

Mój miniony rok wyglądał tak - kilka miesięcy w Almatach, KZ ; miesiąc w Polsce u mamusi i z dziewczynami ; parę miesięcy w Nicei, FR ; ponad miesiąc w Iżewsku, RU ; w międzyczasie ciągłe kilkudniowe lub tygodniowe pobyty w Londynie, UK. Dużo podróżowania, sporo zmian, lotów, oczekiwań, tachania bagażu, nowe miejsca, nowi ludzie, nowe znajomości i przyjaźnie. Działo się działo. Dzięki temu dowiedziałam się, żę o ile łatwo odnajduję się w nowym miejscu, o tyle nagła zmiana miejsca "zamieszkania" wywołuje u mnie mętlik, sprzeciw, poczucie zagrożenia i ogólną awersję do życia przez krótką chwilę. Stwierdziłam, że zdecydowanie za dużo czasu poświęcam na gry komputerowe (może i mnie właśnie ten sposób relaksuje ale myślę, że najwyższa pora przerzucić się na coś innego - jest przecież tyle innych rzeczy do zrobienia). Dowiedziałam się, że może i lenistwo jest przyjemne, ale potem bardzo ciężko jest wejść z powrotem w prawidłowy trybik pracy. 


Nie wiem czy znacie ten przesąd - ale ponoć jak się spędzi 1 stycznia tak będzie wyglądał cały nasz następny rok. Muszę przyznać że mi się to sprawdza. Jeśli 1 stycznia prowadzę dość aktywnie, jak to bylo na przykład właśnie w 2012 roku, to i rok mam pełen werwy i aktywności. Jak 1 stycznia 2013 roku przespałam i nie porobiłam nic a nic produktywnego - pod takim znakiem minął mi właśnie cały 2013 rok, mimo mych usilnych zrywów i porywów dp działania - co można zaobserwować na blogu. W tym roku razem z koleżanką postanowiłyśmy spędzić 1 stycznia aktywnie - zaplanowałyśmy gotowanie, spacer, kupę smiechu z dobrą komedia, ja chciałam do tego poćwiczyć jeszcze kaligrafię. Część się nam udało zrealizować niestety najbardziej oczekiwanego spaceru nie - lało usilnie cały dzień a my chodziłyśmy lekko osowiałe. Ale był to dobry dzień i w sumie i tak nam wyszedł. Ja postarałam się więc przełożyć robienie tego wszsytkiego na cały pierwszy tydzień stycznia. I tak każdego dnia starałam się w miarę swoich możliwości robić coś innego (po pracy oczywiście) : spacerowałam ponad godzinę , skończyłam czytać świetną książkę , poćwiczyłam kaligrafię ,  odwiedziłam kuzynkę w innym mieście , zrobiłam porzadki w domu , poświęciłam czas swojemu chłopakowi (może jednak uda się uratować nasz związek) . Każdego dnia starałam się zrobić coś ważnego dla mnie i mojego życia w 2014 roku. Do tego, z czego najbardziej jestem zadowolona, wróciłam do swoich codziennych porannych i wieczornych medytacji z Louise Hay. Nie wyszło mi tylko gotownie - to mi parę razy były przygotowywane posiłki przez koleżankę i znajomych (miła odmiana i jak pysznie!) . Bardzo się z tego cieszę i mam nadzieję, że w tym roku to ktoś będzie dla mnie gotował od czasu do czasu! W sumie starałam się robić coś w różnych dziedzinach - zdrowie , czas wolny , związek , rodzina i przyjaciele. 

A jak u was zaczął się Nowy 2014 Rok? Z czego jesteście zadowoleni? Jakie macie oczekiwania względem niego? 
Pozdrawiam, 
Jyotika

P.S. To, że mnie nie było dwa tygodnie też nie jest zupełnie przypadkowe. W okresie świątecznym miałam bardzo ograniczony dostęp do internetu, z czego się bardzo cieszę! Poza moim ukochanym laptopem JEST życie, inne życie, poważnie! Pozdrawiam życząc spokojnej nocy!!!